ssaufseherin |
Wysłany: Czw: 24 Lut 2011 Temat postu: Piękne bestie (PZ 6/2011) |
|
Piękne bestie - Polska Zbrojna nr 6/2011
Czwartek, 03.02.2011; Małgorzata Schwarzgruber
Co sprawiło, że młoda dziewczyna zainteresowała się jedną z największych zbrodniarek?
Kobiety w mundurach decydowały o życiu i śmierci oddanych im pod komendę więźniarek. Budziły strach i przerażenie, ale także... fascynację. Młode, wychowane w chrześcijańskich rodzinach, pielęgniarki, nauczycielki czy gospodynie domowe miały na sumieniu miliony ludzkich istnień.
URZECZENI ZAGŁADĄ
Jeszcze niedawno na stronie internetowej można było obejrzeć komiks pełen frywolnych obrazków i erotycznych igraszek esesmanek i esesmanów na tle baraków obozu śmierci. Ich autorką była studentka Akademii Sztuk Pięknych. W jednym z wywiadów dziewczyna przyznała, że od dziecka interesowały ją mundury i militaria. Tej fascynacji poświęciła kilka lat pracy, zbierając informacje na temat Irmy Grese, strażniczki w obozach koncentracyjnych i największej zbrodniarki XX wieku. Poświęconą jej stronę internetową (www.schnell.blog.pl) do końca grudnia 2010 roku odwiedziło ponad 115 tysięcy internautów. Jej autorka zapewniała, że nie ma na celu propagowania treści nazistowskich, a zamieszczone tu dokumenty archiwalne oraz fotografie mają wyłącznie charakter historyczno-naukowy.
Taka fascynacja nazizmem to „urzeczenie Zagładą”. Izabela Kowalczyk, kulturoznawca i krytyk sztuki, nazwała tak prace artystów, którzy odnajdywali piękno w przedstawianiu faktów najbardziej drastycznych, takich jak ludobójstwo. W opublikowanej w 2008 roku pracy „Estetyzowanie Holocaustu?” pisała o niepokoju, towarzyszącym nam, gdy patrzymy na takie prace. Wśród dzieł artystów, którzy ulegli „urzeczeniu Zagładą”, najgłośniejszy był zbudowany w 1996 roku przez Zbigniewa Liberę obóz koncentracyjny z klocków Lego.
„Ten obóz koncentracyjny pyta o pamięć Holocaustu, o to, czym jest ta niewyobrażalna tragedia dla młodych ludzi, dla których jest to już odległa przeszłość, dla ludzi żyjących coraz bardziej w świecie wirtualnym. Czy w tej formie − klocków Lego − Holocaust może stać się dla nich czymś bliższym, czy może skłonić ich do namysłu i refleksji?”, zastanawia się Izabela Kowalczyk.
Głośna była także instalacja „The Auschwitz Shop” Agaty Siwek, młodej polskiej artystki mieszkającej w Holandii. Przy okazji oferowano koszulki z trupią czaszką i napisem „Halt!”, breloczki z hasłem „Arbeit macht frei”. Największe kontrowersje wywołał jednak pokaz kosmetyków wyszczuplających z ludzkiego tłuszczu autorstwa studentki trójmiejskiej ASP Aliny Żemojdzin.
„Pilnowanie więźniów”, „Praca niewymagająca wysiłku fizycznego”, zachęcały prasowe ogłoszenia. Oferty pracy dla kobiet wspomagających SS kusiły dobrymi warunkami pracy, gwarantowały zakwaterowanie, ubranie i wysokie pensje. Nie stawiano dużych wymagań: wiek 21−45 lat, dobra kondycja fizyczna i czysta kartoteka. Kursy na aufzejerki (od niemieckiego Aufseherin), czyli niemieckie nadzorczynie i strażniczki pełniące służbę w obozach koncentracyjnych, trwały od czterech tygodni do pół roku. Uczono ostrej postawy wobec więźniów, fanatyzmu i odporności na cudze cierpienie. Instruowano, jakie stosować kary, jak wykrywać sabotaż oraz informowano, co grozi za utrzymywanie kontaktów z więźniami.
Na dobrze płatną pracę strażniczki obozowej decydowały się fryzjerki, bileterki, nauczycielki. W czasie rozmowy kwalifikacyjnej musiały wykazać się także wiedzą o nazizmie. Po egzaminie wstępnym podpisywały kontrakt z SS jako pomocnice (SS-Helferin). Ich zadaniem było pilnowanie więźniarek i nadzór nad ich pracą. Nosiły specjalne uniformy o wojskowym kroju, broń krótką, pejcze, baty i kije, mogły mieć służbowego psa. Awansowały tylko te, które potrafiły wykazać się szczególnym okrucieństwem.
Nadzorczynie w obozach koncentracyjnych stanowiły jedynie dziesięć procent personelu. Według oficjalnych statystyk ze stycznia 1945 roku, wśród około 37 tysięcy członków załóg obozów koncentracyjnych było 3,5 tysiąca kobiet, które pełniły służbę jako wartowniczki.
MIAŁA ANIELSKĄ TWARZ
Irma Grese w trakcie trzyletniej służby na stanowisku obozowej strażniczki zdobyła przydomek „Pięknej Bestii”. 1 czerwca 1942 roku, gdy rozpoczęła szkolenie w obozie Ravensbrück, miała zaledwie osiemnaście lat. „Jedna z najpiękniejszych kobiet, jakie widziałam. Miała czystą, anielską twarz i niebieskie, najbardziej błyszczące i niewinne oczy, jakie można sobie wyobrazić. Jednocześnie Irma Grese była najbardziej okrutną i zdemoralizowaną osobą, jaką spotkałam”, wspominała doktor Gisella Perl, była więźniarka, która pracowała w obozie jako lekarka. Mroczna kariera Irmy rozkwitła w Auschwitz, gdzie trafiały najbardziej brutalne strażniczki – awansowała na SS-Oberaufseherin, starszą nadzorczynię.
Stanisława Rachwałowa, więźniarka 26281, zeznała na procesie Rudolfa Hessa: „Była lesbijką. Gustowała w młodych, ładnych dziewczętach, specjalnie Polkach”. „Gdy przechodziła przez obóz, roztaczała zapach drogich perfum”, wspominała inna więźniarka Olga Lengyel. „Wszyscy się na nią gapili, wśród więźniarek rozchodził się szept: «Jaka ona piękna»”.
Irma Grese pilnowała 30 baraków, w których mieszkało ponad 30 tysięcy kobiet. W Auschwitz, z psem u boku, nadzorowała pracę więźniarek układających kamienie w sięgającym kostek błocie. Te, które pracowały zbyt wolno, były szczute, kopane i zabijane. Strzelała również do więźniów. Nie nosiła munduru, tylko błękitny, obcisły żakiet, który miał podkreślać kolor oczu. Zamiast skórzanego pejcza − celofanowy, obłożony perłami, wzmocniony stalą. „Bicie było dla niej rutyną. Z radością uczestniczyła w selekcjach i patrzyła na nieludzkie cierpienia rodzących kobiet, którym związywała nogi. Być może to właśnie skłonność do okrucieństwa połączyła ją z jej obozowym kochankiem, którym był nie kto inny, tylko sam doktor Josef Mengele”, czytamy na stronie www.schnell.blog.pl.
Po wojnie była sądzona za ludobójstwo i zbrodnie przeciw ludzkości. Na pytanie angielskiego dziennikarza: „Dlaczego robiłaś te wszystkie okropne rzeczy?”, Irma odpowiedziała: „Oczyszczenie Niemiec z elementów antysocjalistycznych było naszym zadaniem. Chodziło o zapewnienie przyszłości narodowi”. W toczącym się przed sądem w dolnosaksońskim Lüneburgu procesie została skazana na śmierć. „Szybko”, powiedziała, gdy kat zakładał jej na głowę biały kaptur. Była najmłodszą skazaną kobietą powieszoną przez brytyjski wymiar sprawiedliwości.
Większość z pozostałych strażniczek obozów koncentracyjnych uniknęła kary, choć wiele z nich zabijało fanatycznie i dla kaprysu. Więźniowie zwracali się do nich per Frau Aufseherin, więc często ich tożsamość pozostawała nieznana. Zaledwie co dziesiąta stanęła przed sądem. Niektórzy historycy patrzą na strażniczki nie jak na zbrodniarki, lecz psychologiczne ofiary wojny. To niebezpieczne usprawiedliwianie.
SKANDAL CZY PROWOKACJA
„Czy chcemy tego, czy nie, Holocaust stał się elementem naszej kultury, również popularnej; wprzęgnięty został w neoliberalną machinę produkcji i wynikające z tego pomnażanie zysków jako temat filmów fabularnych, sztuk teatralnych, książek, sztuki plastycznej, a nawet mody i reklamy”, pisała Izabela Kowalczyk. „Ciekawe jednak, że ujawnienie tej machiny w sztuce, która ani nie jest, ani nie chce być niewinna, powoduje często głosy oburzenia, a nawet skandal”.
Ani w komiksie, ani na stronie internetowej poświęconej Irmie Grese internauci nie dostrzegli chęci artystycznej prowokacji. Na forum internetowym pisali: „Nie uważam, żeby istnienie tego komiksu w jakiś sposób wzbogaciło moją wiedzę o nazizmie. Niewątpliwie przyczyni się do niepotrzebnej reklamy tej osoby, na co po prostu nie zasługuje. To tylko zwykła morderczyni”, „Nie widzę nic wyjątkowego ani wartego fascynacji w tej kobiecie”, „Osądzić, udokumentować. Natomiast nie gloryfikować, nie tłumaczyć, nie robić z nich gwiazd popkultury”. Miejsce pochówku Irmy Grese, choć w bezimiennej zbiorowej mogile, zarośnięte trawą i drzewami, jest wciąż chętnie odwiedzane przez neonazistowskie grupy i czczone jako sanktuarium „królowej SS”.
Efekt Lucyfera
Z MONIKĄ GWIAZDOWSKĄ, psychologiem, o okrucieństwie kobiet rozmawia MAŁGORZATA SCHWARZGRUBER
POLSKA ZBROJNA: Co sprawia, że normalni ludzie są zdolni do okrucieństwa?
MONIKA GWIAZDOWSKA: Na zachowanie każdego człowieka wpływa wiele czynników, między innymi jego osobowość czy przekonania. Główny z nich, który determinuje zachowanie jednostki, stanowi jednak sytuacja społeczna. Jeżeli ktoś jest studentem wyższej uczelni, zmniejsza się prawdopodobieństwo, że zostanie dealerem czy mordercą. Co jednak się stanie, gdy tę samą osobę zatrudnimy jako strażnika więzienia, dając jej wszelkie atrybuty władzy? Odpowiedź przyniósł słynny stanfordzki eksperyment Philipa Zimbardo.
POLSKA ZBROJNA: Na czym polegał?
MONIKA GWIAZDOWSKA: Jego uczestnikami byli ochotnicy – studenci, którzy zgodzili się wziąć udział w dwutygodniowym badaniu dotyczącym życia więziennego. Wszyscy zostali ocenieni jako przestrzegający prawa, stabilni emocjonalnie, zdrowi fizycznie i „normalni – przeciętni”. Zostali losowo przydzieleni do grupy strażników lub więźniów. Eksperyment zaplanowany na 14 dni został przerwany po sześciu. Już ten krótki czas wytworzył w psychice dozorców i aresztantów nową rzeczywistość społeczną – prawdziwe więzienie. Strażnicy, poprzednio sympatyczni faceci i pacyfiści, teraz zachowywali się agresywnie, często sadystycznie. Utrata przez więźniów przywilejów (czytania, pisania, jedzenia, mycia się), kary polegające na czyszczeniu toalet gołymi rękami czy wykonywanie pompek z nogą strażnika na karku – to tylko niektóre poniżające zachowania bezwzględnych, autorytarnych strażników. Ten eksperyment pokazał, jak przemożny jest wpływ sytuacji społecznych na zachowanie ludzi. Jest też przykładem „efektu Lucyfera”.
POLSKA ZBROJNA: Co to jest?
MONIKA GWIAZDOWSKA: Według Biblii Lucyfer to imię anioła zbuntowanego przeciw Bogu, który został strącony do piekieł i stał się szatanem. „Efekt Lucyfera”, zwany również przemianą anioła w diabła, określa przemianę charakteru człowieka z dobrego w zły wyłącznie z powodu środowiska, w jakim się znajduje. W skrajnych warunkach każdy człowiek może przeobrazić się w bezwzględnego oprawcę.
POLSKA ZBROJNA: Czy doświadczenie Zimbardo można odnieść do strażniczek obozów koncentracyjnych?
MONIKA GWIAZDOWSKA: Jak najbardziej. Także w innym eksperymencie (badającym skłonności ludzi do ulegania autorytetom) amerykański psycholog Stanley Milgram wykazał, że ślepe posłuszeństwo nazistów w mniejszym stopniu było efektem nietypowej osobowości czy innych cech niż wpływu sytuacji. Nie ma osobno wyodrębnionej „zdolności okrucieństwa”. Są natomiast sytuacje, które tę zdolność mogą uaktywnić, czego skrajnym przykładem może być rola strażniczek w obozach koncentracyjnych.
POLSKA ZBROJNA: Co wyzwalało w tych kobietach okrucieństwo?
MONIKA GWIAZDOWSKA: Wśród czterech tysięcy kobiet zatrudnionych przez SS większość urodziła się w latach 1920–1925. Kult nazizmu wyssały z mlekiem matki, a do SS zgłaszały się, gdy III Rzesza znajdowała się u szczytu potęgi. Ich sytuacja społeczna od początku była jasno określona. Młode, często piękne, ale słabo wykształcone – jak taka prosta dziewczyna mogła zaistnieć w realiach życia obozowego? Najprościej, robiąc to samo co mężczyźni (a więc torturując i zabijając jak oni), udowadniając tym samym, że potrafi równie dobrze odgrywać swoją rolę.
POLSKA ZBROJNA: Dlaczego były aż tak okrutne?
MONIKA GWIAZDOWSKA: Jakkolwiek zabrzmi to paradoksalnie, okrucieństwo i brutalność były także elementem zalotów, sposobem zwrócenia uwagi równie bezwzględnych kolegów strażników. Im bardziej wyrafinowane metody stosowano, tym większa była szansa na zainteresowanie również ze strony wyższych rangą esesmanów. A to otwierało drzwi do awansu. Najwyraźniej karierę za wszelką cenę starano się robić także w takim miejscu.
Zabójcze widma
Kierowniczka obozu kobiecego Auschwitz II – Birkenau Maria Mandel „Bestia” ukończyła cztery klasy szkoły zawodowej. W obozie podpisała rozkazy posyłające na śmierć setki kobiet i dzieci. W pierwszym procesie oświęcimskim została skazana na karę śmierci. Taką samą karę poniosła Jenny-Wanda Barkmann, nadzorczyni w kobiecej części obozu w Stutthofie. Ze względu na urodę i okrucieństwo otrzymała przydomek „Piękne Widmo”. Ilse Koch, żona Karla Kocha, komendanta obozu w Buchenwaldzie, przez więźniów była natomiast nazywana „Suką z Buchenwaldu”. Z zawodu sekretarka, w 1941 roku awansowała na główną nadzorczynię obozu kobiecego. Wybierała więźniów z „ciekawymi” tatuażami i nakazywała wyrabianie sobie rękawiczek, torebek i abażurów z ich skóry. W 1947 roku została skazana na karę dożywocia. Ponieważ w więzieniu zaszła w ciążę, skrócono jej karę do czterech lat. Kilka lat potem trybunał w Bawarii skazał ją znów na dożywocie. Powiesiła się w swojej celi w 1967 roku. Z kolei Hermine Braunsteiner, zastępczyni starszej nadzorczyni w obozie na Majdanku, zmarła dopiero w 1999 roku. Nazywana była przez więźniarki „Kobyłą”, ponieważ zadeptała na śmierć wiele kobiet. Po wojnie wyemigrowała do USA i dopiero w 1975 roku stanęła przed sądem w Düsseldorfie. Skazano ją na dożywocie, ale w 1996 roku ułaskawiono ze względu na zły stan zdrowia. (AD) |
|